Komentarz nieuczesany – czy doradcy podatkowi mogą być po stronie tych „podatników”, którym zasadnie zarzuca się pranie brudnych pieniędzy?

Przed tym dylematem prędzej czy później stanie każdy doradca podatkowy, gdy zajmuje się podatkiem od towarów i usług. Dobrze wiemy, że dzieje się z tym podatkiem źle, nawet bardzo. Od lat za bezkarne uchodzą „odważne operacje optymalizacyjne” typu: tworzenie za granicą mniej lub bardziej fikcyjnych usługodawców, czy odbiorców towarów i usług, „dywersyfikacja” kontrahentów eliminująca faktyczne opodatkowanie, czy też inne „hybrydy optymalizacyjne”. Liderzy tych usług są dość dobrze znani, mają swoją „renomę” i oferują duże korzyści, oczywiście za solidną prowizję. Jako czynniki wspierające, gwarantujące (jakoby) bezpieczeństwo tych operacji, pojawiły się nawet nazwiska ze świata nauki a przede wszystkim „wyśmienite relacje” z wiadomym resortem. Na tle takiej oferty tradycyjne usługi doradcze, gwarantujące „tylko” bezpieczeństwo działań zgodnie z prawem, wypadały blado, wręcz niepoważnie. Wszystko zmieniło się w dniu 18 grudnia 2013 r., gdy Sąd Najwyższy – Izba Karna uznał w uchwale wpisanej do księgo zasad prawnych, że wyłudzanie zwrotów VAT-u na podstawie fikcyjnych faktur jest również przestępstwem prania brudnych pieniędzy (art. 299 Kodeksu Karnego). Jeżeli tworzy się podmiot, będący jakoby podatnikiem tylko po to, aby on wystawił faktury, mimo że faktycznie nie robi on nic więcej poza uczestnictwem w „wehikule optymalizacyjnym”, oraz uzyskanie korzyści w wyniku posłużenia się fałszywymi „fakturami” wystawionymi przez ten podmiot, gdyż służą one wyłudzeniu zwrotów, to czy doradcy podatkowi – kierując się rotą ślubowania – mogą stać w ich obronie? Oczywiście każdy, nawet pospolity oszust ma prawo do obrony, ale w postępowaniach karnych będą za nich nadstawiać pierś koledzy z Izby Adwokackiej. Sądzę, że doradcy podatkowi nie mogą jednak nie tylko wymyślać, ale również autoryzować działań, które Sąd Najwyższy uznał za tak groźne przestępstwa. Kto organizował i korzystał ze środków, które pochodziły z wyłudzanych zwrotów na podstawie fikcyjnych transakcji, wiedział co robi i musiał liczyć się z konsekwencjami, w tym o charakterze prawno-karnym. I tu nie pomogą „wyśmienite relacje” z urzędnikami, bo oni – jak sądzę – nie będą chcieli zadawać się z ludźmi i firmami, które zajmują się tego rodzaju procederem. A wpływy tych ostatnich były (są również dziś?) zadziwiające: od publicznego chwalenia się ze wspólnego pisania – we współpracy z resortem finansów – ustaw nowelizujących podatek od towarów i usług do możliwości zablokowania publikacji krytycznego artykułu, który tylko zadawał pytania co do roli tych firm w tworzeniu patologicznego prawa w tzw. opiniotwórczym dzienniku. Czy ktoś,  kto ma w ręku urzędników oraz media może się czuć bezkarnie? Po uchwale Sądu Najwyższego z grudnia 2013 roku już nie. Aby zawód doradcy podatkowego przetrwał w obecnym kształcie nie możemy utożsamiać się z tolerancją szwindli, zwanych popularnie ‘kreatywną księgowością”. Musimy wrócić do swojej pierwotnej roli, które nie miała nic wspólnego z tego rodzaju „usługami”.