Komentarz nieuczesany: samochodowa obsesja ustawodawcy w podatku od towarów i usług.

Po raz kolejny – z dniem 1 kwietnia 2014 r. zmieniono zasady opodatkowania nabywania, używania i sprzedaży większości pojazdów samochodowych. Weszło to już do naszej świeckiej tradycji: przepisy na ten temat muszą być bardzo skomplikowane, pozornie wrogie tak, aby wtajemniczeni mogli coś zoptymalizować, oczywiście w sposób zgodny z prawem albo tak, żeby nikt nie mógł nic im zarzucić. Tym razem jednak władza osiągnęła psychologiczny sukces: na podstawie VAT-26 zgłoszono w ciągu pierwszego miesiąca obowiązywania tych przepisów śladową ilość 33 tys. pojazdów, czyli poniżej 1%. Nie skusiły nas miraże pełnego odliczenia przy wykorzystaniu pojazdów „wyłącznie dla potrzeb działalności gospodarczej”. Czy jednak nowe przepisy nie otworzyły innych furtek dla pełnego odliczenia, w tym zwłaszcza z tytułu zakupu paliw silnikowych? Oczywiście, bo żyjemy w świecie „zjawisk fasadowych”: wszystko to, co jest ważne jest załatwiane od zaplecza – taki charakter ma cały dorobek Unii Europejskiej czy szerzej – współczesnej gospodarki rynkowej rozwiniętych państw demokratycznych. Przykłady? Jest ich aż nadto. Pod europejską etykietą towarów mieści się towar wyprodukowany w Chinach, pokazuje się eleganckie dzielnice miast nie zauważając syfu i biedy skupisk emigrantów z Azji czy Afryki, w kiełbasie nie ma mięsa a w prawie sprawiedliwości. A gdzie zostawiono furtkę w przepisach samochodowych? Zaczęło się od tego, że zlikwidowano nakaz podawania na fakturach paliwowych numerów rejestracyjnych pojazdów. Drugim ruchem było objęcie prawem do pełnego odliczenia całych grup pojazdów, w tym zwłaszcza tzw. wielozadaniowych „pikapów”, „dwubryłowców”, itd. Każdy kto ma taki pojazd (a wyprodukowano ich miliony) oraz typowe osobówki sam decyduje ile odliczy podatku, bo o wielkości odliczenia decyduje dekretacja dokumentów, czyli faktur. Kto jest w stanie obiektywnie sprawdzić, ile zużył jeden a ile drugi pojazd? Nie trzeba prowadzić żadnej dokumentacji ani nawet spisywać stanu liczników. Wiadomo, że pojazdy nie objęte ograniczeniem będą miały większe zużycie paliwa i części zamiennych, częściej będą się psuły, bo to się bardziej opłaca. Czyli z zewnątrz wszystko się zgadza. Wiadomo, żyjemy w świecie, który z zewnątrz musi dobrze wyglądać.

źródło: Instytut Studiów Podatkowych Sp. z o.o.
foto: pixabay.com