Nowelizacja ustawy o VAT – czyli kowal zawinił piekarza powiesili – VAT

Tekst „Państwo psuje podatek” spotkał się z agresywną reakcją Romana Namysłowskiego, który w końcowej jego części zapędził się tak daleko, że sugeruje, iż krytykując  rozszerzenie zakresu odwrotnego obciążenia „wspieramy nieuczciwie działające firmy”. W polemice jest najwięcej kąśliwych uwag ad personam, a niewiele argumentów przemawiających za pozbawieniem budżetu dochodów poprzez wprowadzenie tzw. odwrotnego obciążenia. Roman Namysłowski twierdzi bez jakichkolwiek dowodów, że nowelizacja ma jakoby zwalczać nieuczciwych podatników, uzasadniając te tezy poglądami głoszonymi przez Ministerstwo Finansów oraz powołując się na prace Rady UE, dotyczące rozszerzenia odwrotnego obciążenia.
Polemista zdaje się niedokładnie przeczytał nasz artykuł: nie twierdzimy bowiem, że wprowadzenie odwrotnego obciążenia nie  będzie mieć wpływu na skalę oszustw w obrocie towarami  wymienionymi w nowym załączniku, gdyż jest rzeczą oczywistą, że faktyczna likwidacja opodatkowania złagodzi motywy uchylania się od podatku lub wyłudzania dużych kwot zwrotu. Krytycznie oceniamy samą ideę wyłączania tak szerokich grup towarowych z opodatkowania podatkiem w obrocie krajowym oraz dostrzegamy również oczywiste ryzyka, jakie niesie za sobą wprowadzenie tego rozwiązania dla uczciwych podatników, nie mówiąc już o szkodach budżetu państwa, który na tym straci kwoty liczone w miliardy złotych, co nie dla każdego – jak widać – ma znaczenie.

Roman Namysłowski pisze, że wobec narastającej fali nadużyć na rynku stali, odwrotne obciążenie będzie jakoby znakomitym lekarstwem. „Lekarstwo” to ma negatywne skutki uboczne. Trzeba przypomnieć, że nadużycia w podatku nie pojawiły się wczoraj. Objęcie odwrotnym obciążeniem złomu – zgodnie z urzędowymi oświadczeniami – ponoć ograniczyło oszustwa w tej branży, bo dokonujący obrotu tym towarem nie płacą ani grosza podatku – ale czy wyeliminowało oszustów wyłudzających zwroty? Nie – zepchnięto ich na inne rynki. Polemista odsyła do obserwacji poczynań UE, ale widząc te same działania wyciągamy z nich inne wnioski. Poglądy głoszone przez organy Wspólnoty nie są – jak dobrze wiemy – prawdą objawioną, a większość patologii w tym podatku ma „europejskie korzenie”. Praktyka wielu krajów UE wskazuje raczej, że odwrotne obciążenie jest kapitulacją przed rozwiązaniem problemu oszustw podatkowych na korzyść Gru lobbingowych. Każdy kto w praktycznie zajmował się obsługą sporów podatkowych wie, że dla tych działań nadaje się nie tylko złom, stal, czy surowce wtórne. Można wykorzystać też np. sprzęt elektroniczny (tu praktyka państw UE jest bardzo „bogata”), kody do gier, produkty spożywcze, kłody akacjowe. Stawiamy więc w istocie pytanie kiedy i o jakie towary trzeba będzie znów znowelizować załącznik nr 11 do ustawy?  Jeśli odwrotne obciążenie miałoby być tymczasowe, to skąd pewność, że po włączeniu towarów ponownie do opodatkowania, oszustwa nie wrócą?

Zdobyte z niemałym trudem doświadczenie organów podatkowych w ściganiu oszustów (w tym zwłaszcza praktyczną wiedzę i znajomość branży) wyrzuca się tym samym do kosza. Cóż, za jakiś czas nauczą się wykrywania oszustw na innych towarach: oszuści podatkowi, często nazywający swoją działalność „międzynarodową optymalizacją podatkową”, też czytają nowelizację ustawy i cieszą się z tych zmian.

Pewnym nieporozumieniem jest twierdzenie, że branże objęte odwrotnym obciążeniem będą „negatywnie dotknięte” nowelizacją. Jak pisze Roman Namysłowski, firmy te będą miały nadwyżkę podatku naliczonego nad należnym, o której zwrot będą musiały występować, podczas gdy dziś podatek ten odzyskują w momencie złożenia deklaracji. A z czego ów podatek naliczony będzie wynikać? Bo chyba nie z zakupu towarów handlowych, skoro te będą w odwrotnym obciążeniu. W większej firmie konieczność oczekiwania na zwrot niewielkiej relatywnie kwoty zwrotu podatku wygenerowanego przez koszty ogólne i tak jest mniej „dotkliwa” w porównaniu do możliwości rozliczeń za towar w kwotach netto, bez ryzyka kontroli, przedłużenia terminu zwrotu podatku lub kwestionowania odliczenia w ogóle, nie mówiąc już o ewentualnym opóźnieniu w płatności i konieczności korekty podatku naliczonego w razie opóźnienia w zapłacie faktury. Autor pracując prawdopodobnie w spółce doradztwa podatkowego powinien już wiedzieć, że zawsze lepiej kupić i sprzedać w odwróconym obciążeniu (bez przepływów kasowych na podatku) niż z podatkiem, stąd tylu chętnych na to rozwiązanie: po stali i złomie, miedzi i odpadach przyjdzie czas paliw silnikowych.

W naszym tekście powtórzyliśmy oczywiste tezy, że budżet państwa stanie się tu  zakładnikiem ostatniej fazy konsumpcji. Walcząc z oszustami, ryzyko podatkowe w obrocie towarami z załącznika nr 11 przerzucono w całości na podatników. Zdaniem Namysłowskiego towary objęte odwrotnym obciążaniem w niewielkiej skali są sprzedawane ostatecznym konsumentom. Polemista sam przyznaje jednak, że choćby w budownictwie wyroby te znajdą nabywców. Dalej już niestety nasza wiedza o podatku od towarów i usług nie pozwala na zrozumienie jego konkluzji, że w tym obszarze „już dziś dochodzi do nadużyć”. Czyli Polemista sam przyznaje, że oszustwa podatkowe będą nadal, mimo wprowadzenia odwrotnego obciążenia. I tu jest pełna zgoda.

Po nowelizacji to już nie organ skarbowy będzie kontrolował uczciwość podatników, ale każdy podatnik handlujący wyrobami stalowymi będzie odpowiadał za uczciwość nabywcy. To on będzie musiał sprawdzić, czy kontrahent, który kupuje towar, jest rzeczywiście tym za kogo się podaje (tj. podatnikiem, który może kupić towar w odwrotnym obciążeniu). To schemat, który świetnie „sprawdził się” przy sprzedaży np. oleju opałowego z obniżoną akcyzą, czy w obrocie wewnątrzwspólnotowym. Każdy kto na co dzień zajmuje się podatkiem od towarów i usług (to dość trudny podatek) wie, że obok „znikających podatników” innym typowym oszustwem podatkowym jest podszywanie się pod tożsamość istniejących podatników: aby kupić towar bez VAT wystarczy posłużyć się danymi istniejącej firmy. To poważny problem w obrocie wewnątrzwspólnotowym, choć tu są przynajmniej minimalne narzędzia do weryfikacji kontrahenta. Teraz w policjantów będzie się musiał bawić każdy, kto dostarcza towary z załącznika. To owi uczciwi obywatele będą ponosili konsekwencje działania oszusta, który wyłudzi od nich towar bez podatku i to oni go faktycznie ostatecznie zapłacą.

Jeśli idzie o sam dobór towarów w tym załączniku, to nie sposób ustalić kryteriów, jakimi się kierowano. Nie jest tajemnicą, że za wprowadzeniem odwrotnego obciążenia silnie optują niektóre branże, gdyż jest to bezspornie przywilej podatkowy. Z pewnością nie jest jednak prawdą, że zadowoleni z nowych rozwiązań są wszyscy – daleko szukać nie trzeba („Ustawodawca poszedł za daleko w sprawie złomu”, Rzeczpospolita z dnia 9 sierpnia 2013 r.).

Niestety nasz polemista nie rozumie lub nie chce zrozumieć bardziej złożonych problemów tego podatku, dlatego też postaramy się je mu wyjaśnić. Idzie zwłaszcza określenie skutków dla budżetu państwa wprowadzenia odwróconego obciążenia w obrocie między podatnikami, którzy mają krajową podmiotowość. Należy bowiem odrębnie rozpatrywać przypadek wprowadzenia tego rozwiązania w przypadku czynności wykonywanych na terytorium kraju, gdy dostawca (usługodawca) nie istnieje w sensie podmiotowym na krajowym rynku – tu ustawodawca nie ma wyboru: ktoś musi być podatnikiem. Gdy obaj kontrahenci są opodatkowanymi podatnikami polskimi, wprowadzenie odwróconego obciążenia w miejsce zasad ogólnych (gdy obowiązek podatkowy ciąży na wykonawcy czynności), rodzi podwójną stratę w dochodach budżetowych:

  • po pierwsze, w ogóle nie powstaje zobowiązanie podatkowe,
  • po drugie, trzeba zwrócić podatek naliczony dostawcy (usługodawcy), który zmniejszał podatek należny (dla młodych adeptów wiedzy o VAT: zwrot podatku zmniejsza dochody budżetowe, a nie jest wydatkiem budżetu).

Osoby lobbujące za tym rozwiązaniem, które swymi wypowiedziami pośrednio wspiera Namysłowki, twierdzą, że mimo tych strat, podatek ten później „ktoś jednak zapłaci”: najbardziej spektakularną wypowiedzią jest wygłoszona publicznie przez dyrektora departamentu z resortu finansów, że „VAT od złomu (tam jest od dwóch lat odwrócone obciążenie) jest w cenie samochodu”. Jest to pogląd, który nie ma jednak potwierdzenia empirycznego. Jeżeli byłby prawdziwy, to całe utracone dochody podatkowe od złomu, powinny być zapłacone przez nabywców krajowych, którzy przetwarzają ten towar. Niestety publiczna debata na temat tego podatku wymaga operowania pewnym zasobem wiedzy: dochody budżetowe z tytułu tego podatku od podmiotów, które nabywają (a nie sprzedają) towary przy zastosowaniu odwróconego obciążenia w warunkach porównywalnych nie wzrosły w tym czasie, a nawet spadły. O co więc tu idzie? Powiedzmy wprost: poparcie dla odwróconego obciążeniu ma służyć  wyciągnięciu z budżetu kolejnych miliardów złotych, co oczywiście w przypadku naszego polemisty, a zwłaszcza jego doświadczenia zawodowego, nie może zbytnio dziwić. Nierzetelnie i wręcz  bałamutnie argumentuje się publiczne za tym rozumowaniem twierdząc, że ma to eliminować oszustwa podatkowe. A jest zupełnie odwrotnie: w podmiotach, które stosują odwrócone obciążenie rośnie kwota zwrotów w porównaniu do wielkości odliczenia, które występowało gdy dostawca był podatnikiem; to też dane empiryczne, które trzeba znać, aby  poważnego dyskutować o tym podatku.

Napastliwy ton artykułu polemicznego jest co najmniej zastanawiający: czy Roman Namysłowski może więc publicznie zapewnić, że w żaden sposób nie jest związany z beneficjentami odwrotnego obciążenia, które ma być wprowadzone nowelizacją z dnia 26 lipca 2013 r.?

źródło: Instytut Studiów Podatkowych Sp. z o.o.

współautor:
Krystian Łatka
Doradca podatkowy nr 10723
Krystian.latka@isp-modzelewski.pl
tel. 022 517 30 65