No i mamy drugą, wartą co najmniej kilkaset milionów złotych lukę w podatku od towarów i usług – VAT

Luka ta pojawia się od dnia 1 kwietnia 2014 r. w związku z wejściem w życie nowelizacji ustawy o podatku od towarów i usług uchwalonej w dniu 7 lutego 2014 r. Jest to druga luka, po słynnym załączniku Nr 11 do tej ustawy na podstawie której całe branże (stalowa, metali niezależnych, odpadów i surowców wtórnych) przestały płacić cokolwiek z tytułu tego podatku. Ta druga wiąże się z samochodami osobowymi i innymi pojazdami o masie do 500 kg. Jak wiemy od początku kwietnia tego roku wprowadzono zakaz odliczania podatku naliczonego od zakupu:

  • paliw silnikowych (w całości do dnia 1 lipca 2015 r.),
  • części składowych i usług związanych z utrzymaniem i konserwacją pojazdów (50% kwoty podatku naliczonego),
  • leasingu, najmu i dzierżawy tych pojazdów (50% kwoty podatku naliczonego),
  • zakupu, importu i WNT tych pojazdów (50% kwoty podatku naliczonego).

Podatnik może jednak odliczyć ten podatek w całości, gdy pojazdy te są używane wyłącznie do działalności gospodarczej, oczywiście pod warunkiem przestrzegania dość skomplikowanych rygorów formalnych i materialnych, które określa nowy art. 86a tej ustawy. Co najważniejsze, młodzi i niedoświadczeni twórcy tych przepisów (wolę to tłumaczyć niewiedzą niż złą wolą) gdzieś zgubili znany w przeszłości zakaz odliczania podatku naliczonego z tytułu usług transportowych, które są wykonywane przy pomocy tych pojazdów. I tu tkwi istota luki: wystarczy pojazdy posiadane przez podatnika wydzierżawić innemu podmiotowi, który następnie będzie świadczył na rzecz wydzierżawiającego usługi transportowe, czyli wraz z kierowcą. Oczywiście podmiot, który będzie świadczył te usługi, aby odliczyć w całości podatek naliczony, musi poddać się rygorowi tej ustawy, ale w jego przypadku nie będzie to tak ryzykowne, bo wszystkie jazdy kierowców w tej firmie będą „w wykonaniu działalności gospodarczej”. Natomiast usługobiorca będzie otrzymywał faktury za usługi transportowe (przewóz osób), bo tymi samochodami głównie wozi się ludzi a nie towary (czyli 8%!). A usługodawca musi spełniać rygory charakterystyczne dla firm świadczących te usługi, ale nie jest to aż tak skomplikowane.

Jaki z tego wniosek? Jak do pisania przepisów podatkowych biorą się teraz ludzie, którzy o tym nie mają pojęcia, to budżet – tak jak od pięciu lat – będzie coraz chudszy. Czy można potępiać podatników, że masowo skorzystają z tej luki? Oczywiście nie, bo będą działać legalnie, oczywiście śmiejąc się z ustawodawcy. Niestety słyszałem również inną hipotezę na temat genezy powstania tej luki: od pięciu lat kilka krajowych i zagranicznych firm doradczych chwali się publicznie „wyśmienitymi relacjami” z urzędnikami resortu finansów twierdząc, że razem pisali przepisy upowszechniające tzw. odwrotne obciążenie. Być może „przepisy samochodowe”, które weszły w życie w kwietniu 2014 r., powstały we współpracy z ludźmi, którzy mają „wyśmienite relacje” z tym resortem. Może by to wreszcie ktoś sprawdził?

źródło: Instytut Studiów Podatkowych Sp. z o.o.
foto: pixabay.com