Za kilka dni, 1 maja 2014 r. będziemy obchodzić dziesięciolecie naszego członkowstwa w Unii Europejskiej. Nastał czas radości z osiągniętych sukcesów, podsumowania kwot, które wydaliśmy z brukselskiej kasy, liczenie tego, co w tym czasie wzrosło i „przeżywania dreszczy” razem z panią „wicepremierzycą i ministrą”. Trzeba taktownie przemilczeć wszystkie – oczywiście nieistotne – porażki tego okresu, bo celebra musi mieć niezmącenie optymistyczny charakter. Zresztą czy były jakieś porażki? Że wyjechało za chlebem kilka pokoleń młodych Polaków, którzy już tu nigdy nie wrócą? Ależ to jest sukces! Jedna z nieistniejących już partii (Unia Wolności) była programową orędowniczką „pracy dla Polaków w Unii Europejskiej”, bo przecież wiadomo, że spuścizna gospodarcza po jej przewodniczącym (ciekawe, czy ktoś pamięta jego nazwisko) pracy tu raczej nie daje. Zresztą często słyszę od tzw. zwykłych ludzi, że gdyby nie wyjazd tych milionów, mielibyśmy tu w Warszawie nasz Majdan. Nie sposób odrzucić tej tezy. Sukcesem jest również bezprecedensowy wzrost długu publicznego (największy w historii Polski, a jego wielkość nominalna uległa podwojeniu, a realna potrojeniu), bo dzięki temu żyjemy na cudzy koszt, czyli tak jak na bogatym Zachodzie. Kto utrzymuje się ze swojej krwawicy jest biedny i takim pozostanie. Ten, kto żyje z cudzych pieniędzy – kwitnie, bo jest z istoty bogatszy, czego najlepszym dowodem są wszystkie „wysokorozwinięte państwa Zachodnie”, ze Stanami Zjednoczonymi na czele. W tym dziesięcioleciu również nastąpił największy rozkwit biznesu podatkowego, międzynarodowe firmy doradcze piszą ustawy podatkowe, doradzają rządowi oraz ministrom i zapewniają bogatym podatnikom „oszczędności podatkowe” na nieznaną dotąd skalę. Kwoty bezzwrotnie utraconych w tym czasie dochodów budżetowych szacuje się na ponad 100 mld zł, a udział podatków w PKB jest już najniższy w historii. Czyli „więcej pieniędzy zostało w kieszeni podatników”. Komu to głównie zawdzięczamy? Jest tu osoba szczególnie zasłużona, bo aż sześć lat piastowała tekę szefa resortu finansów. Dlatego owe dziesięć lat można słusznie uznać za „dekadę Rostowskiego”. Teraz czas na nagrody i odznaczenia, a my łączyć się będziemy w radości obchodzenia tak ważnej uroczystości.
źródło: Instytut Studiów Podatkowych Sp. z o.o.
foto: pixabay.com